“W pancerzu czarnym jak jego włos”
"Zawisza. Czarne krzyże" Jacek Komuda
Zawisza z Garbowa, zwany
Czarnym, to postać nietuzinkowa. Rycerz, który nigdy nie został pokonany w
turnieju, a jego słowo znaczyło więcej niż przysięgi królów. Gdy dowiedziałem się,
że Jacek Komuda tworzy powieść o tym bohaterze wiedziałem, że muszę po nią
sięgnąć. Do tej pory czytałem kilka powieści i zbiorów opowiadań Komudy, dzięki
czemu wiedziałem czego spodziewać się, jeśli chodzi o styl i język autora, ale
o tym później.
Swoją recenzję zacznę może
od tego co widać na pierwszy rzut oka, a mianowicie okładkę i wykonanie
graficzne pierwszych stron. Okładka, pasująca stylistycznie do całej serii
“Chwała Polskiego Oręża” jest dla mnie świetna. Prosta grafika, przedstawiająca
rycerza z błyszczącymi elementami, a do tego drobne ilustracje rycerzy na
koniach. Minimalistycznie, ale pięknie. Do tego na drugiej i trzeciej stronie
okładki znajdują się proste mapy historyczne z tamtego okresu. Jednak, dla mnie
prawdziwym majstersztykiem są ilustracje w środku książki. Ryciny na początku
rozdziału są idealnym wstępem do akcji.
Jeśli chodzi o fabułę to na
początku naprawdę się zaskoczyłem. Spodziewałem się od samego początku
walczącego Zawiszy, a dostałem wstęp o jego mało znanym bracie Piotrze Kruku.
Po całości lektury stwierdzam jednak, że ta wstawka idealnie sprawdza się jako
wstęp do całości powieści. Pomysł na fabułę nie jest może jakiś oryginalny,
bowiem sprowadza się tak naprawdę do walki z Krzyżakami przez całą książkę, ale
śmiem twierdzić, że nie koncept, a wykonanie jest największą zaletą tej
książki. Barwne i soczyste opisy przyrody przywodzą mi na myśl “Pana Tadeusza”,
choć część ludzi pewnie złapie się za głowę po porównaniu Komudy do Wieszcza.
Również wplecenie wątków fantastycznych na Żmudzi bardzo mi się podobało. Być
może nie każdemu przypadnie do gustu takie coś w powieści historycznej, co
prawda fabularnej, ale jednak opierającej się na historii, ale według mnie
pokazanie wierzeń ówczesnych Litwinów oraz ich świętych miejsc, a także
wypieranie tych bożków przez chrześcijaństwo jest świetnym zabiegiem.
Co do głównego bohatera,
Komuda moim zdaniem świetnie ukazał jego stosunek do honoru oraz innych cnót
rycerskich. Jednocześnie pokazał, że jest on również zwykłym człowiekiem,
zdolnym do miłości oraz litości. Bardzo ciekawa była również jego książkowa
kompania, w której na pierwszy plan wybija się Zbyszko, przyszły biskup
krakowski Zbigniew Oleśnicki.
Jednak prawdziwym
majstersztykiem pisarskim jest dla mnie bitwa pod Grunwaldem i to jaki klimat
tego starcia stworzył Jacek Komuda. Czytając te fragmenty miałem gęsią skórkę.
Autor tak świetnie opisał bitwę, że czytelnik ma wrażenie, iż walka rozgrywa
się wokół niego, może wręcz usłyszeć szczęk stali, rżenie koni, jęki rannych...
Bardzo podobały mi się
również zabiegi jakich użył autor, opisując starcie. Przeskakiwanie od jednego
bohatera do drugiego, czy pokazanie walki z różnych perspektyw. Dzięki temu
mamy pełen ogląd na sytuację, a opis nie staje się nudny. Niestety, ubolewam
nad tym, że od rozpoczęcia opisu bitwy, Zawisza schodzi na dalszy plan.
Rozumiem jednak, że autor chciał ukazać to słynne starcie z szerszej
perspektywy. Podczas czytania do głowy przychodzą mi “Krzyżacy” Sienkiewicza.
Czy ja znów porównałem Komudę do słynnego polskiego pisarza? Może już sobie
daruję...
Wracając do wspomnianego
już stylu autora, jeśli czytaliście jakąkolwiek książkę Komudy, to zapewne
wiecie, że jego styl jest specyficzny. Komuda używa słownictwa historycznego,
używając mnogich nazw broni oraz strojów z tamtego okresu. Może być to nieco
ciężkie do czytania, ale z czasem czytelnik przyzwyczaja się, a taki zabieg
naprawdę buduje klimat. Chwała przypisom na końcu książki, które naprawdę są
bardzo ciekawe i rozjaśniają wiele historycznych kwestii.
Z bólem kończyłem powieść
“Zawisza. Czarne krzyże”, którą dzięki uprzejmości wydawnictwa mogłem
przeczytać jeszcze przed premierą (akurat w dzień premiery ją skończyłem).
Dawno czytałem jakąkolwiek powieść historyczną, ale po tej nabrałem ochoty na więcej
mieczy, więcej rycerzy, więcej średniowiecznych przygód. Według informacji z
pierwszych stron książki Jacek Komuda ma zamiar napisać drugą część. Na
“Zawiszę. Złamany półksiężyc” czekam zatem z niecierpliwością, niczym Krzyżacy
pod Grunwaldem w pełnym słońcu, oczekując polskiej armii.
Uwielbiam to jak Fabryka Słów wydaje książki i zawsze je eksponuje na pułkach. Co do opisanej przez Ciebie książki to z jednej strony bardzo mnie kusi, a z drugiej jestem nieco uprzedzona co do osoby autora,. Dlatego też jeszcze nie wiem czy się zdecyduje na przeczytanie tej książki.
OdpowiedzUsuńCzemu jesteś uprzedzona do autora?
Usuń