Polskie Serie Fantasy: Materia Prima
"Materia Prima" Adam Przechrzta
Ostatnie miesiące obfitowały u mnie w polską fantastykę,
często w całe serie, bądź przynajmniej w pierwsze ich części. Postanowiłem
zatem, stworzyć cykl artykułów o nazwie Polskie Serie Fantasy. W jej ramach
pojawiać się będą recenzje całych serii polskiej fantastyki, które zostały już
zakończone, bądź kolejnych części na razie nie widać na horyzoncie oraz są
przynajmniej trylogiami (dla dylogii może kiedyś stworzę osobny cykl).
UWAGA! Recenzja może zawierać drobne spoilery z fabuły
serii, choć starałem się ich unikać.
Na pierwszy rzut idzie trylogia Adama Przechrzty „Materia
Prima”, wydana w latach 2016-2018 nakładem Fabryki Słów. W jej skład wchodzą:
„Adept”, „Namiestnik” oraz „Cień”. Opowiada ona o losach warszawskiego
alchemika i aptekarza, Olafa Rudnickiego, który z biegiem czasu staje się coraz
potężniejszym adeptem i staje do walki z potworami, okupującymi enklawy.
Wspomniane enklawy to wydzielone miejsca w największych miastach Europy, do
których z innych światów przedostają się przeróżne potwory, zwane
theokataratos. Cała akcja dzieje się na początku dwudziestego wieku, gdy Polska
była jeszcze pod zaborami, więc serię można uznać także za opowiadającą o
historii alternatywnej.
Pierwszą część serii, czyli „Adepta” poznałem i pokochałem
dzięki prenumerowaniu cyklu Mistrzowie Polskiej Fantastyki, choć minęło sporo
czasu nim sięgnąłem po kolejne tomy tej wspaniałej historii, sam nie wiem
czemu, lecz dzięki temu mogłem przeczytać tę powieść po raz wtóry. Do pierwszej
części przygód Olafa zawsze będę mieć duży sentyment, było to dla mnie coś
nowego w dotychczasowych lekturach, a styl pisania Adama Przechrzty mnie
zauroczył. Nie miałem jeszcze okazji czytać innych książek tego autora, ale
koniecznie muszę po nie sięgnąć. Myślę, że jest to jeden z tych pisarzy, którzy
nieważne o czym napiszą, ale jak. Cała „Materia Prima” jest dla mnie nieco jak
jedna obszerna powieść, a nie seria, składająca się z trzech książek. Choć
trylogię czytałem zaledwie miesiąc temu, ciężko byłoby mi wskazać, które
wydarzenia działy się, w której dokładnie części. Całość zlewa się dla mnie w
jedno, lecz wpływ na to może mieć również to, że książki czytałem jedna po
drugiej, bez jakiejkolwiek przerwy. Ba, ledwo skończyłem jedną, sięgałem po
następną. Ponadto, nie ma tu osobnych antagonistów w każdej książce, ani
jednego głównego, walka z którym trwa całą trylogię. Wrogiem może być cały
świat i wszyscy mieszkańcy, czy to potwory, czy ludzie. Rzekłbym także, że jest
to nieco taka obyczajowa fantastyka, choć Rudnicki zmaga się theokataratos,
próbuje zachować życie i walczy o niepodległość Polski to równocześnie zajmuje
się mniejszymi, takimi bardziej przyziemnymi problemami, a do tego zostaje
niejednokrotnie wmieszany w intrygi towarzyskie.
Przede wszystkim jest to dla mnie opowieść o drodze bohatera
od zwykłego warszawskiego aptekarza i alchemika do jednego z najpotężniejszych
magów świata i eksperta w dziedzinie alchemii. Nie prowadzi to jednak do
sytuacji, gdy bohater jest overpowered (nie mogłem znaleźć polskiego
odpowiednika, który by to dobrze odzwierciedlał) i radzi sobie ze wszystkim,
nawet postępując nierozsądnie. Mam wrażenie, że już na początku Olaf był
postacią nietuzinkową, nie zdając sobie z tego sprawy, a co uzmysłowili mu
dopiero jego przyjaciele, Anastazja oraz hrabia Samarin. Ci, jak i pozostali
bohaterowie poboczni są równie ciekawi jak Rudnicki, mają swoje motywy,
tajemnice z przeszłości i wnoszą dużo do fabuły, a nie są jedynie tłem dla
głównego bohatera.
Plusem tej trylogii jest ciekawy i rozbudowany system magii,
która ma wpływ na użytkownika, przez co adepci nie mogą wykorzystywać słów mocy
bez ograniczeń. Do tego enklawy i potwory zostały świetnie wpasowane w pierwszą
połowę XX wieku. Do tego klimat tamtych czasów został moim zdaniem genialnie
odwzorowany. Widać, że Adam Przechrzta jest historykiem i interesuje się tymi
czasami. Gdyby powstał serial na podstawie „Materia prima” byłbym pierwszym,
który zasiadałby przed telewizorem. Moim zdaniem polskie stacje filmowe za mało
inwestują w fantastykę, która w dzisiejszych czasach radzi sobie przecież coraz
lepiej i ma naprawdę spore grono fanów. Zamiast produkować miliony
paradokumentów lepiej byłoby zainwestować w jeden naprawdę porządny serial
fantasy.
Ponadto, bardzo dobrze wypada tutaj walka, co nie zawsze jest
dobrze opisane w powieściach. Widać, że Adam Przechrzta dobrze czuje się w tym
aspekcie. Bohaterowie nie są niezwyciężeni, a całość jest ciekawa, opisy nie są
krótkie, ani jednocześnie nie przeciągając się w nieskończoność. Dodatkowo,
bardzo dużym plusem są akcenty humorystyczne, które są obecne w całej trylogii
i są prześwietne.
Samo zakończenie trylogii jest dla mnie naprawdę dobre,
zamknięte, a jednocześnie otwarte na kontynuację, którą właśnie otrzymaliśmy
pod postacią „Sługi krwi”, czyli pierwszej części nowej trylogii „Materia Secunda”
o przygodach Olafa Rudnickiego, osadzonej w innym wymiarze.
Całość „Materia Prima” jest świetna, przemyślana i ciekawa
fabuła, dobrze napisani bohaterowie, z rozsądnymi motywami i fajnymi relacjami
między sobą. Do tego walka, intrygi, potwory, Wielka Wojna, nie wiem czy można
chcieć czegoś więcej od dobrego fantastyki. Gorąco polecam tę trylogię.
Komentarze
Prześlij komentarz